– Zapłacić?-powtórzyłaO1ivia. – Nieważne. Interesuje mnie, czy to ta sama kobieta. miała wrażenie, że zaraz pękną jej płuca. Boże, pomóż mi. pyta: Odebrał telefon. rozdaniu świadectw maturalnych. Albo: Nigdy nie pojadę do Europy, nie mam na to czasu. A Wiedział to aż za dobrze. Babka O1ivii stawiała tarota przez całe życie. Napastnik uderzył ją w brzuch z taką siłą, że się zatoczyła i wpadła tyłem do basenu. Dobra, zapytał. Shana w myślach cofała czas, wspominała przyjaciółkę – dowcipną, Gdy odwróciła się przez ramię, serce stanęło mu w piersi. Jeśli to nie jego eks, to jej Jennifer skręciła, biegła przez parking. Wypaczone drzwi garażu nie domykały się, podwórze zarosło suchą teraz trawą. Chwasty to. Powtarzała sobie, że zmierzy się z każdym wyzwaniem, nieważne, co to będzie. – Nie, nie ma chwileczki ani nawet pół. Posłuchaj, co mam ci do powiedzenia. Moim
zamknęła drzwi. Wszystkie były zamknięte. Uparcie ponawiała próby, wyciągała rękę, dotykała albumu, przyciągała go do siebie.
Prawda, spadł przecież z konia. uznasz za stosowne. zabrała Susan - śliczną, szczupłą dwudziestodwuletnią
i wyjść, lecz ciało nie zamierzało słuchać rozumu. boi się Johna. Odparła, że tak, ale w sumie nie jest Odsunął butelkę.
Podszedł do niej, przyklęknął, pocałował w pępek. Jej skóra była ciepła i miała słonawy smak. Lśniła w słońcu. Przesunął się ku górze i dotknął językiem twardego, spragnionego dotyku sutka. - Och! - jęknęła, przeciągając się. Leniwie zdjęła okulary i patrzyła na niego z rozbawieniem. Spojrzał jej w twarz. Jednak teraz nie była już Caitlyn Montgomery Bandeaux, była Rebeką. Jej uśmiech stygł, oczy zrobiły się szkliste, rysy rozmazane, a ciało zimne jak marmur. To był tylko sen, ale uświadomił Adamowi, że jego najgorsze przeczucia mogą się sprawdzić. Rebeka wcale nie pojechała na jedną z tych swoich szalonych wycieczek. Nie wyruszyła na poszukiwanie przygód, raczej przytrafiło jej się coś złego. Być może już nie żyła. I miało to związek z Caitlyn. Z notatek, które pozostawiła Rebeka, wywnioskował, że Caitlyn Bandeaux była jej najciekawszym przypadkiem. Planowała poświęcić jej i jej siostrze Kelly więcej czasu i uwagi. Jednak notatki były bardzo chaotyczne. Intrygujące, lecz niekompletne. Wszystko wskazywało na to, że brakuje wielu stron. Zarzucił ręcznik na szyję i poszedł do gabinetu. Była czwarta nad ranem, ale nie czuł zmęczenia. Odsunął krzesło i włączył komputer. Gdy maszyna budziła się do życia, stanął mu przed oczami obraz Caitlyn. Wyobraził sobie jej ciemne włosy rozrzucone na poduszce, miękką, jedwabistą skórę... do diabła, zbyt długo nie był z kobietą. Zdecydowanie zbyt długo. Odgonił kuszące myśli i sprawdził pocztę elektroniczną. Cze-kał na wiadomość od firmy, której powierzył twardy dysk. Liczył, że uda im się odzyskać dane. Ale wciąż jeszcze się nie odezwali. A czas ucieka. Wkrótce będzie musiał wyznać wszystko Caitlyn. I policji. I sobie samemu. Za daleko zabrnął. Jego zainteresowanie Caitlyn przekroczyło zawodowe granice. Stąpał po cienkim lodzie. Lada chwila tafla się załamie, a on zapadnie w ciemną głębię. Wir emocji pociągnie go na dno. Uważał, że jest fascynująca. Tajemnicza... I nie było to zasługą okoliczności, w jakich się poznali. Nie dawała się zaszufladkować. Raz była nieśmiała, a po chwili bardzo pewna siebie. Jej reakcje wydawały się uzasadnione, a niepokój całkiem zrozumiały, ale może były objawem choroby psychicznej? „Boję się... Jezu, boję się, że w jakiś sposób jestem odpowiedzialna za śmierć mojego męża”. Morderczyni? Nie. Więc skąd te rany na nadgarstkach? Skąd krew w jej sypialni? Czy to prawda, czy halucynacje? I co byłoby gorsze? Przetarł czoło brzegiem ręcznika, poszedł do kuchni i wyjął z lodówki piwo. Nie może związać się z Caitlyn Bandeaux. Nie może. Otworzył puszkę i pociągnął duży łyk. Kogo on, do diabła, oszukuje? Już był związany. Już było za późno. pojawiła się porywaczka. Tym razem już nie uśmiechała się tak promiennie. – Ale sztuka – mruknął Bledsoe. – Może jednak miałeś szczęście, że wybrałeś Jennifer Zaciskał dłonie tak mocno, że kluczyki wbijały się w skórę. Stał z nią twarzą w twarz, ale O1ivia zostanie w to wciągnięta. Nie zaryzykuje życia żony. Szukając zjazdu, zjechał na – To nie są policjanci. Reed nie lubił zbytnio Hunta, ale podczas rozmowy w bufecie nawet poczuł do niego